Po zawale wzrasta ryzyko kolejnego lub udaru. Prof. Andrzej Madej, specjalista hipertensjologii, farmakologii klinicznej i chorób wewnętrznych z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca, Grupa American Heart of Poland zwrócił uwagę, że w Polsce co 10. pacjent umiera po zawale w 12 miesięcy po wypisie ze szpitala. A można uratować więcej pacjentów pod warunkiem, że będą po wypisie pod kontrolą, zmienią swój styl życia, będą przestrzegać przyjmowania leków i wiedzieć, kiedy należy szukać pomocy. Wielu pacjentów tego nie robi i stąd taki relatywnie wysoki poziom zgonów w ciągu roku po pierwszym incydencie sercowo-naczyniowym.
W tym kontekście wdrożony w 2017 r, finansowany przez NFZ, program kompleksowej opieki po zawale mięśnia sercowego – KOS-zawał, obejmujący rehabilitację oraz naukę zmiany nawyków można nazwać sukcesem – wśród jego pacjentów ryzyko zgonu w ciągu roku zmniejsza się o jedną trzecią. Niestety, KOS-zawał obejmuje tylko co 5. pacjenta po zawale. Jednym z regionów, w którym program jest szeroko realizowany, jest Śląsk. I ten region może pochwalić się jednymi z najlepszych wskaźników zdrowotnych pacjentów po zawale nie tylko w Polsce, ale i Europie.
Główne cele programu KOS-zawał to: skrócenie czasu od wypisu ze szpitala do osiągnięcia pełnej rewaskularyzacji (poszerzenia i udrożnienia zwężonego naczynia krwionośnego); poprawa dostępu do zabiegów elektroterapii (m.in. wszczepienia stymulatorów serca); znaczne skrócenie czasu oczekiwania na konsultację kardiologiczną w okresie poszpitalnym; znaczne skrócenie czas oczekiwania na rehabilitację kardiologiczną.
KOS-zawał to sukces na Śląsku. Krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii prof. Krystian Wita podkreślał, że korzysta z niego większość pacjentów – pozostają w 12-miesięcznej obserwacji wyszkolonego personelu medycznego, korzystają z rehabilitacji pozawałowej, uczą się zmiany nawyków. W porównaniu z zawałowcami, którzy nie korzystają z KOS-zawał, w grupie tej nie tylko dochodzi do mniejszej liczby zgonów w ciągu 1. roku po zawale, ale i mniejszej liczby hospitalizacji z powodu niewydolności serca, mniejszego odsetka zawałów i udarów oraz mniejszej śmiertelności w ciągu pięciu lat.
Program realizują nie tylko ośrodki prowadzone przez samorządy czy urzędy wojewódzkie, ale i prywatne – w ramach kontraktu z NFZ. Dr n. med. Paweł Kaźmierczak, członek zarządu i dyrektor ds. medycznych Grupy American Heart of Poland (jeden z realizatorów programu), podkreślał, że KOS-zawał przynosi wszystkim wymierne korzyści.
– Koszty opieki nad pacjentem są niższe, jest ona zracjonalizowana, a pacjenci w wieku produkcyjnym mają szansę powrócić na rynek pracy. Beneficjentem programu jest więc również świadczeniodawca – wylicza korzyści z programu KOS zawał dr n. med. Paweł Kaźmierczak. – Cieszymy się, że program KOS-zawał jest dostępny w coraz większej liczbie lokalizacji, tylko we wrześniu rozpoczęliśmy realizację tego programu w ośrodkach w Pile i Józefowie.
Prof. Krystian Wita ubolewał, że program KOS-zawał w skali całego kraju nie okazał się, niestety, sukcesem. Mimo że jest w nim, poza Śląskiem, aż 60 podmiotów, włączają one do programu tylko 30 tys. pacjentów rocznie. Jak zaznaczył, to niski wskaźnik. Relatywnie wysoki był w woj. lubelskim i dolnośląskim, ale najwięcej pacjentów objętych tym programem pochodzi ze Śląska.
„Młodszym bratem” KOS-zawału jest finansowany z tzw. podatku cukrowego KOS-BAR przeznaczony do leczenia otyłości 3 stopnia (tzw. olbrzymiej, z BMI powyżej 40). Pacjent objęty programem KOS-BAR jest przygotowywany do operacji chirurgicznej pomniejszenia żołądka, a po jej wykonaniu poddany rocznej obserwacji.
Jak mówił Leszek Kliś, dyrektor Szpitala Klinicznego im. prof. W. Orłowskiego CMKP w Warszawie, z danych z lipca br. wynika, że łączna kwota wpłat z tytułu owego „podatku” w 2021 roku wyniosła 1,625 mld zł. Jego zdaniem jest możliwość rozszerzenia tego programu i zaoferowania leczenia także osobom z tzw. otyłością prostą (BMI powyżej 30, ale poniżej 40).
Jak argumentował, dostępne na rynku leki powodujące chudnięcie są drogie – jeden z nich kosztuje ok. 600 zł, a na dodatek farmakoterapia obciążona jest ryzykiem poważnych skutków ubocznych jak retinopatia czy zapalenie trzustki. Podobnie jak pacjenci z otyłością 3. stopnia, pacjenci z otyłością niższego stopnia potrzebują kompleksowej opieki (leczenie bezdechu sennego, przeciwdziałanie efektowi jo-jo itp.). Tego rodzaju opieka, poza operacją bariatryczną, o ile pacjent może być do niej zakwalifikowany, przewidziana jest w KOS-BAR. Współpracują w niej m.in. specjaliści chirurgii, chorób metabolicznych, rehabilitacji, fizjoterapeuci i dietetycy.
Podczas konferencji medycznej w Uzdrowisku Ustroń eksperci zwrócili uwagę, że do tej pory KOS-BAR, pomimo sporego zapotrzebowania, jest realizowany przez relatywnie małą liczbę ośrodków.
– Aby program był popularny w całym kraju, trzeba poluzować obostrzenia dotyczące rehabilitacji. Pacjenci aktywni zawodowo, nie mogą sobie pozwolić na przyjazdy 20 razy w ciągu 3 miesięcy na rehabilitację. Widzimy zainteresowanie naszym programem ośrodków z Hiszpanii i Holandii – mówił Leszek Kliś.
Zwracał też uwagę na to, że do programu konieczne jest wręcz infrastrukturalne przygotowanie: np. inne, niż standardowe łóżka czy krzesła dla pacjentów, inne endoskopy itp.
Dr Agnieszka Szuścik, edukatorka, specjalistka patient experience, podkreśla, jak ważna jest dobra komunikacja między lekarzem a pacjentem i empatia, słuchanie siebie nawzajem.
– Niestety w Polsce wciąż ma się dobrze hasło „cham, ale dobry lekarz”. Wypadałoby, aby przestało być obowiązujące – mówi dr Szuścik.
Wielokrotnie zdarza się, że lekarze nie są partnerami pacjenta w walce o zdrowie. Dr Szuścik sama od kilku lat jest pacjentką onkologiczną. I mimo że wie, iż lekarz to zawód szczególnie zagrożony wypaleniem zawodowym, niejednokrotnie poczuła się bardzo źle z powodu niewłaściwego potraktowania. Słyszała również wyznania innych kobiet, które w gabinecie lekarskim musiały znosić niewybredne komentarze na temat swojej wagi. Mówiły, że z tego powodu więcej do lekarza nie pójdą.
Osobna sesja konferencji poświęcona była systemowi organizacji opieki zdrowotnej. Sabina Bigos-Jaworowska, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej oraz członkini Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, zwróciła uwagę na specyfikę polskiego systemu opieki zdrowotnej. Jak mówiła, o ile na przykład w Skandynawii hospitalizacja to ostateczność po wyczerpaniu wszelkich innych możliwości, w Polsce jest odwrotnie.
– 40 proc. hospitalizowanych w jednym ze szpitali nigdy tam nie powinno trafić! Tak samo ludzie nie powinni trafiać na SOR-y. Jadą do szpitala, bo nie mogą dostać się do POZ, a potem do opieki ambulatoryjnej. Na to nakładają się problemy kadrowe – w szpitalach brakuje specjalistów – mówiła.
Eksperci nie mają wątpliwości, że konieczna jest taka reforma, która spowoduje zwiększenie możliwości korzystania z opieki ambulatoryjnej.
Współpraca między podmiotami prywatnymi i publicznymi
Przekształcenia własnościowe i organizacyjne szpitali nadal budzą kontrowersje. Zdaniem Marioli Szulc, prezes zarządu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego MEGREZ SP. z o. o. w Tychach, forma prawna, jaką jest spółka prawa handlowego w przypadku szpitali sprawdziła się. Przypomniała, że dekadę temu szpital w Tychach miał olbrzymie problemy finansowe.
– Obecnie samorząd inwestuje w modernizację, kupuje bardzo dobry sprzęt, a środki z NFZ idą na wynagrodzenia i na pacjenta. Szpital MEGREZ bierze udział w grupie zakupowej, jeśli chodzi o energię elektryczną, dzięki czemu osiąga istotne oszczędności.
Uczestnicy panelu podkreślali, że na Śląsku spółki prawa handlowego i medyczne podmioty prywatne nie konkurują z ośrodkami prowadzonymi przez samorządy i urzędy wojewódzkie.
– Wydajny system opieki zdrowotnej w krajach rozwiniętych powinien zakładać funkcjonowanie w nim sprawnie zarządzanych jednostek, które niezależnie od formy własności zapewniają dostęp do najwyższej jakości usług szpitalnych, w ramach publicznego sytemu opieki zdrowotnej – mówił Adam Szlachta, prezes zarządu American Heart of Poland.
Adam Szlachta, jako przedstawiciel grupy placówek medycznych kontraktowanych przez NFZ s podkreślał, że jedną z kluczowych kwestii jest edukacja lekarzy, ponieważ problem braku kadr będzie dotyczył wszystkich.
Czy jest sens w mówieniu o podmiotach medycznych w podziale na prywatne/publiczne, jeśli mają kontrakt z NFZ? Uczestnicy panelu zgodzili się, że miasto Tychy, w którym działają różne szpitale w różnych formach prawnych pokazuje, że da się zgodnie współpracować, nie będąc dla siebie konkurencją.
Efekt synergii popiera także dyrektor Szpitala Powiatowego w Chrzanowie Artur Baranowski, wskazując, że najważniejsza jest: współpraca, a nie rywalizacja; nietraktowanie siebie w kategoriach konkurencji; walka o komfort pacjenta.
Niektóre placówki nie oglądają się na rząd i same się reformują. Dobrym przykładem jest Szpital Powiatowy w Chrzanowie. Jego dyrektor Artur Baranowski zlikwidował dług i obecnie placówka generuje zyski.
– Dokonaliśmy tego bez wymiany personelu. Przekonaliśmy lekarzy, jak ważna jest wiedza o rozliczeniach. Słuchają podpowiedzi ludzi, którzy znają się na finansach. Mamy większy przychód z łóżka, niż bliźniaczo podobny szpital. Ordynatorzy sami proszą o premię dla statystyków medycznych, wcześniej prosili tylko dla lekarzy – mówi Artur Baranowski.
Uczestnicy konferencji podkreślili, że jedną z największych bolączek powiatów jest wysoka liczba szpitali i zbyt duża liczba łóżek w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Starosta pilski Eligiusz Komarowski wskazał, że kiedy jego samorząd rozpoczął reformę zmniejszającą liczbę łóżek szpitalnych, konieczne było wyjaśnienie mieszkańcom przyczyn takich działań. Pytał na przykład, czy warto decydować się na poród na oddziale położniczym, gdzie rodzi się pięć noworodków miesięcznie, czy w takim, gdzie lekarze mają większe doświadczenie, bo rodzi się 60 dzieci, i ryzyko błędu medycznego jest mniejsze. Obecnie mniejszy szpital powiatowy pełni funkcję rehabilitacyjną, nie konkuruje z większym, a reforma przebiegła bezboleśnie.
Eksperci wyrazili zadowolenie, że w trakcie niedawnego przygotowywania projektu ustawy o szpitalnictwie wzięto pod uwagę opinie krytyczne i w wyniku tego projekt nie wejdzie życie.
– Pokazaliśmy jego mankamenty. Projekt nie był uzgodniony z samorządami – wyliczała Sabina Bigos-Jaworowska. – Jeśli uwalniać szpitale z długu, to trzeba to robić efektywnie, nie powinno to się odbywać na zasadzie rozdawnictwa pieniędzy, bo pewne placówki po uwolnieniu nadal się zadłużają – przekonywała.
Aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie, Serwis wykorzystuje pliki cookies zapisywane w pamięci przeglądarki. Szczegółowe informacje na temat celu ich używania, w tym przetwarzania danych dotyczących aktywności użytkownika oraz personalizacji reklam, oraz możliwość zmian ustawień plików cookies, znajdują się w Polityce prywatności. Klikając AKCEPTUJĘ WSZYSTKIE, wyrażasz zgodę na korzystanie z technologii takich jak cookies i na przetwarzanie przez HEALTHCARE & HOSPITALITY PROVIDERS SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ, Sanatoryjna 1, 43-450, Ustroń Twoich danych osobowych zbieranych w Internecie, takich jak adresy IP i identyfikatory plików cookie, w celach analitycznych i marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań, mierzenia ich skuteczności oraz przetwarzania danych użytkownika dla celów analitycznych). Zmiany ustawień plików cookies oraz szczegółowe preferencje dotyczące zgód możesz dokonać w .